Jeśli przemierzasz Kampus Centralny, spiesząc się na zajęcia i nie wiesz, jakie niesamowite historie kryją się za poszczególnymi budynkami, to niezawodny znak, że nie byłeś jeszcze na wycieczce z przewodnikiem. Piotr Wierzbicki od listopada 2015 oprowadza grupy i pokazuje im ciekawostki związane z Politechniką Warszawską.

Piotr Wierzbicki w swoim żywiole – właśnie oprowadza po Kampusie Politechniki Warszawskiej jedną z wycieczek, fot. BPI
Ja ruszam z nim na prywatny spacer. Stoimy przed Gmachem Głównym. Pan Piotr zaczyna opowiadać historię Placu Politechniki. Dowiaduję się, że powstał w XVIII wieku, za panowania króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Powołanie w tym miejscu uczelni nie było jeszcze nawet w planach. – Kiedy teren już przeznaczono na budowę Politechniki, trwały zabory, więc trzeba było prosić cara o zgodę, a potem zbierać pieniądze wśród społeczeństwa – wyjaśnia przewodnik.
Bez zawirowań nie obyło się też przy projektowaniu pierwszych budynków. Żeby to zrobić, Stefan Szyller i Bronisław Brochwicz-Rogoyski jeździli po Europie i szukali inspiracji. Ostatecznie, w 1898 roku, powołano Instytut Politechniczny im. Cara Mikołaja II, a budowę ukończono w 1901 r. Piotr Wierzbicki od razu jednak wyjaśnia: – Zajęcia prowadzono po rosyjsku, Rosjanie stanowili też większość kadry.
Nowe otwarcie Politechniki, już jako uczelni polskiej, nastąpiło w 1915 roku.
W opowieści przewodnika aż roi się od ciekawostek dotyczących nie tylko samej Uczelni, ale też okolicznych ulic. W tle pojawia się i powstanie warszawskie, i II wojna światowa w ogóle. A nawet wyścigi konne i takie wydarzenia jak… Kongres Zjednoczeniowy Polskiej Partii Socjalistycznej i Polskiej Partii Robotniczej.
Wojna miesza się z legendami studenckimi
Wchodzimy na dziedziniec Gmachu Głównego. Nad nami zrobiony z kolorowego szkła dach. Kiedy Szyller go wymyślił, a Karol Jenike zaprojektował, był czymś naprawdę nowoczesnym. Pomysł był taki: ma być jasno, żeby na dziedzińcu można było organizować wystawy prac studentów, ale nie ma padać na głowę. Przechodzimy na jeden z dziedzińców bocznych, w drodze do kolejnych budynków Politechniki mijamy pomnik Batalionu „Golski” (kolejny na PW wojenny ślad) i komin kotłowni (z którym wiąże się ciekawa studencka legenda).

Piotr Wierzbicki przy legendarnym kominie kotłowni – jego zagadkę wyjaśnia w czasie spaceru, fot. BPI
– O, a tu dwa zachowane pawilony Wydziału Mechaniki, oryginalnie były trzy, ale jeden trzeba było rozebrać – oprowadza dalej Piotr Wierzbicki. – Zaprojektował je Roguyski. To bardzo w jego stylu: cegła skontrastowana z białymi partiami tynkowanymi.
W drodze pod budynek Wydziału Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska pytam pana Piotra, jak to się stało, że w ogóle został przewodnikiem. – Pochodzę z Warszawy, zawsze interesowałem się historią, to była naturalna kolej rzeczy – mówi. – W 2011 roku zrobiłem kurs i zdałem egzamin państwowy. Teraz już to zniesiono, teoretycznie można zacząć oprowadzać od razu. Piotr Wierzbicki na co dzień pokazuje miasto grupom warszawiaków. To teraz bardzo popularne, szczególnie wśród mieszkańców konkretnych dzielnic. Jest też didżejem – można go spotkać prowadzącego imprezy w praskim klubie „Hydrozagadka”. Wtedy staje się DJ-em Bigosem. Muzyką zajmuje się zresztą od lat 80. To on wydawał słynny punkowy fanzine „QQRyQ”.
Wycieczki po Politechnice to dla Piotra Wierzbickiego dodatkowe zajęcia. Na co dzień po uczelni oprowadzają przewodnicy z Muzeum Politechniki Warszawskiej.
Zabawa, nie wykład
Tak docieramy pod Wydział Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Środowiska. – To już postmodernizm PRL-owski, ale niech pani spojrzy na tę mozaikę – kolory wody miały nawiązywać do nazwy wydziału – opowiada przewodnik.
Przyglądamy się jeszcze Wydziałowi Fizyki (zaprojektowany przez Szyllera), budynkom mieszkalnym dla kadry administracyjnej, potem idziemy pod Wydział Elektryczny i tzw. nową chemię. Pan Piotr wyjaśnia mi przy okazji zagadkę pustego cokołu (kiedyś było tam popiersie bardzo znanego chemika, no, nie tylko chemika).
W gąszczu budynków historycznych wyłania się ten należący do Wydziału Matematyki – supernowoczesny, przeszklony – jak mówi przewodnik – „na światowym poziomie”. W trakcie wycieczki poznaję jeszcze historię tzw. nowej kreślarni (przyroda wygrała tam starcie z planami architektonicznymi). – Pokażę pani jeszcze budynek tzw. starej chemii i to będzie koniec – mówi pan Piotr. – Ale jest jeszcze Wydział Architektury, na rogu Lwowskiej i Koszykowej, to dawne gimnazjum rosyjskie, przejęte przez Politechnikę.

Rzetelność, opanowanie i wyczucie grupy – to, zdaniem Piotra Wierzbickiego, najważniejsze składniki sukcesu przewodnika
Patrzę na zegarek – po Kampusie Głównym chodziliśmy wspólnie 47 minut, czyli mniej więcej tyle, ile trwa lekcja w szkole. A jednak ta wycieczka lekcji nie przypominała. To była raczej ciekawa podróż. – To nie jest wykład, to ma być zabawa – mówi pan Piotr o pracy przewodnika. I dodaje: – Normalnie te spacery trwają 1,5 godziny, czasami godzinę. Mój ulubiony obiekt Politechniki? Gmach Główny, imponujący w środku i na zewnątrz. To jeden z najbardziej okazałych budynków w Warszawie. Warto choćby na niego popatrzeć.
Koniec spojlerów. Rozwiązanie nierozwiązanych w tekście zagadek podczas wycieczek po Politechnice Warszawskiej. Najbliższy spacer prowadzony przez Piotra Wierzbickiego odbędzie się 19 czerwca 2016. Więcej szczegółów na stronie Politechniki Warszawskiej i Facebooku.