On jest studentem na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej, ona również studiuje na Politechnice, ale w Łodzi. Janusz Ozdowski i Joanna Ściebura poznali się na Facebooku i razem wyjechali w dwumiesięczną podróż autostopem do Chin. W czasie wyjazdu nie tylko przeżyli niesamowitą przygodę, ale również zebrali prawie 3 tysiące złotych dla podopiecznych Fundacji Spełnionych Marzeń.

Asia i Janusz nie znali się przed wspólnym wyjazdem do Chin, fot. FB Janusze Podróży
Na pomysł wyjazdu do Chin wpadł Janusz, student na Wydziale Administracji i Nauk Społecznych Politechniki Warszawskiej. Na grupie na Facebooku zrzeszającej polskich autostopowiczów opublikował post z propozycją wspólnego wyjazdu. Zgłosiła się Asia, która studiuje na Politechnice Łódzkiej. – Nie znaliśmy się przed wyjazdem – mówi Janusz. – W ciągu tych 60 dni przebywania razem z osobą, której się nie zna, bywało ciężko. Czasem się kłóciliśmy, ale musieliśmy się też szybko godzić. Pod koniec podróży poznaliśmy na trasie Polaka, Florka, również studenta PW. Dzięki temu mieliśmy kolejną osobę do rozmów po polsku.

Fot. FB Janusze Podróży
– Podróżujemy autostopem już od pewnego czasu– opowiada Joanna. – Moja mama bardzo mnie w tym wspiera. Na początku bardzo się martwiła i musiałam wysyłać jej numery rejestracyjne każdego samochodu, do którego wsiadałam.
„Jedliśmy rzeczy, których pewnie nigdy byśmy nie wzięli do ust”
Na początku podróży, w większych miastach, studenci nocowali w hostelach. Zdarzało się, że spali w namiotach – Godzina siódma rano. Słyszę krzyki dochodzące z zewnątrz namiotu – opowiada student PW. – Otwieram zasuwę, a przede mną stoi mężczyzna z wymierzonym w nas kałachem. Okazało się, że spaliśmy kilkadziesiąt metrów od terenów wojskowych.

Fot. FB Janusze Podróży
Im dalej na wschód, tym doświadczali większej gościnności i byli zapraszani przez mieszkańców do siebie do domów. Zazwyczaj, gdy jechali autostopem, kierowca zapraszał ich do siebie. Czasami znajdowali nocleg przez coachsurfing. Czy było bezpiecznie?
– Pewnego razu spaliśmy u Mongołów, którzy w nocy imprezowali– relacjonuje Janusz. – Gdy wstaliśmy, nasi gospodarze byli jeszcze pod wpływem alkoholu. Doszło wtedy do lekkiej przepychanki.– Innym razem trafiliśmy na osobę z bardzo specyficznym poczuciem humoru. Nasz gospodarz w pewnym momencie wyciągnął prawdziwą broń i powiedział, że mnie zabije. Szybko wycofał się z tego, tłumacząc, że to tylko był żart. Mimo tej sytuacji podjęliśmy decyzję, aby zostać u niego na noc.

Podczas podróży autostopowicze spali w głównie u lokalnych mieszkańców. Czasami zmuszeni byli spędzić noc w namiocie, fot. FB Janusze Podróży
Podczas pobytu w Mongolii Asia i Janusz pracowali jako wolontariusze w małej wsi, położonej 300 km od stolicy, gdzie pomalowali jedną salę lekcyjną. Po zakończonej pracy dostali propozycję zamieszkania z mongolską rodziną w prawdziwej jurcie na totalnym odludziu – Wzorem lokalnych pasterzy, zaganialiśmy na motorynkach krowy. Jeździliśmy również konno po stepie – mówi Asia.

Fot. FB Janusze Podróży

W Mongolii Asia i Janusz zamieszkali z mongolską rodziną w prawdziwej jurcie na totalnym odludziu, fot. FB Janusze Podróży
W trakcie podróży w każdym kraju Joasia i Janusz próbowali lokalnych potraw – W Chinach poszliśmy na targ. Tam spróbowaliśmy po raz pierwszy skorpiona, którego smak jest trudny do opisania – opowiada Janusz. – Jego skórka jest jak chips, a środek smakuje jak spalone mięso. Pająków nie próbowaliśmy.

W Chinach studenci próbowali lokalnych potraw, fot. FB Janusze Podróży

Fot. FB Janusze Podróży
Czasem nie mieli wyboru i musieli jeść rzeczy, których pewnie nigdy by nie wzięli do ust, ponieważ odmowa dla gospodarzy oznaczałaby zniewagę. – Z tego powodu wymyśliliśmy sobie taki system: Janusz pił, co nam podali, a ja wszystko jadłam. Dzięki temu uniknęliśmy niezręcznych sytuacji – wyjaśnia Asia.
Janusze podróżują by spełniać marzenia
Podczas 60-dniowej podróży Janusz i Asia wspierali Fundację Spełnionych Marzeń. Każdy kto chciał otrzymać od studentów kartkę pocztową, wpłacał na konto Fundacji minimum 20 zł – Poprzez moją znajomą, Joannę Zakrzewską, skontaktowałem się z Fundacją Spełnionych Marzeń – wyjaśnia Janusz. – Tak narodził się pomysł, aby pomóc podopiecznym fundacji. Do osób, które dokonały przelewu, wysyłaliśmy kartki pocztowej z kraju, który sobie wybrali.
Dzięki inicjatywie młodych podróżników udało się zebrać dla potrzebujących 2706,97 zł! – Chcielibyśmy powtórzyć taką akcję przy kolejnej dalekiej podróży. Może uda się w przyszłym roku, w wakacje – dodaje Janusz.
Zapraszamy do śledzenia podróży Janusza i Joanny na ich stronie na FB.

Fot. FB Janusze Podróży