Jest kopalnią opowieści o swojej rodzinie, której dzieje niejednokrotnie przeplatały się z trudnymi momentami w historii Polski. Od 44 lat pracuje jako nauczyciel akademicki. Grał na harmonijce w Tajlandii, USA i Szwajcarii. O kim mowa i co ta tajemnicza postać ma wspólnego z politechnicznymi mediami społecznościowymi?

Zwykły dzień pracy w Biurze ds. Promocji i Informacji Politechniki Warszawskiej. Martyna, koleżanka zza biurka, podaje mi nasz telefon służbowy. Mam obejrzeć filmik, który przesłał nam na Snapchata jeden ze studentów. Sala wykładowa. W ławkach siedzą studenci. Na dole stoi mężczyzna i gra na harmonijce. Krótka wymiana wiadomości i dowiadujemy się od studenta, że politechniczny muzyk z filmiku to dr hab. Antoni Szafranek z Wydziału Geodezji i Kartografii. Zapisuję nazwisko na kartce i przyklejam ją do monitora komputera. Pewnie skontaktuję się z nim za kilka dni, w wolnej chwili.
Nic nie dzieje się przez przypadek
Dzień później na ogólnego biurowego maila dostajemy maila. Jego autor przesyła bajeczne zdjęcie Gmachu Głównego i proponuje wykorzystanie go w naszych mediach społecznościowych. Kim jest nadawca wiadomości ? To nikt inny, tylko dr hab. Antoni Szafranek. Przypadek? Zbieg okoliczności? A może przeznaczenie?
Gra na harmonijce ma tę zaletę, że ten instrument można zabrać wszędzie
Wymieniamy kilka maili i umawiamy spotkanie u nas w biurze. Pan doktor oczywiście przynosi ze sobą słynną harmonijkę. Ma ją zawsze przy sobie, zarówno na uczelni, jak i podczas wyjazdów na konferencje – te w Polsce i za granicą.
– Jest 2006 rok. Lecimy do Stanów Zjednoczonych na Kongres Międzynarodowej Unii Towarzystw Gleboznawczych (IUSS) – opowiada dr hab. Antoni Szafranek. – We Frankfurcie na lotnisku, podczas kontroli bagażu podręcznego, obsługa zauważyła, że w mojej torbie znajduje się coś takiego długiego z dziwnymi paskami z jednej i drugiej strony. „Co to jest?”. Wyjaśniłem. „A umie pan grać?”. Pewnie! „To może by pan coś zagrał.” Więc zagrałem im piosenkę Elvisa Presleya – mówi pan doktor i w tym samym momencie przykłada do ust swoją harmonijkę i nam również zaczyna grać.
To nie jedyna przygoda, jaka przytrafiła się doktorowi podczas podróżowania. – Kiedyś, również podczas wyjazdu do Stanów Zjednoczony na staż naukowy, na lotnisku, już w USA, pies kontroli granicznej rzucił się na mój bagaż – opowiada wykładowca. – Okazało się, że wyczuł w mojej torbie… suchą polską kiełbasę – wyjaśnia z uśmiechem. – Takie przepisy -odebrano mi ją.
Skąd harmonijka w Pana życiu?
– Mój tata grał na harmonijce. Siadał przed wejściem do domu, gdzie chłopcy i dziewczęta z okolicy gromadzili się wokół niego. On grał, one śpiewały. Mój syn też gra, ale na pianinie – opowiada doktor. – Zacząłem grać jak miałem 5 lat. Pierwszą harmonijkę dostałem od mojego taty. Długo się nią nie interesowałem. Kiedyś się rozchorowałem, leżałem w łóżku i nudziłem się. Wtedy sięgnąłem po harmonijkę. Zacząłem grać kolędy. Teraz, wszędzie gdzie jestem, zabieram ją ze sobą.
Melodyjne zajęcia
Na Politechnice dr hab. Antoni Szafranek pracuje już 44 lata. – Początkowo się stresowałem. Teraz czuję się jak ojciec. Staram się pomagać jak tylko mogę. Czasem studenci przychodzą, by porozmawiać. Jestem zdania, że kiedy student potrzebuje pomocy, należy dać mu wsparcie – mówi. – Jednak w kwestii ściągania jestem bezwzględny. Zabieram każdą ściągę. – tłumaczy i wyciąga z teczki zwiniętą ściągę. – Ma 6 metrów. Na szczęście takie się już nie zdarzają.
„Jak melodia wpadnie mi w ucho, to zaczynam grać”
Pan doktor zaczął używać harmonijki podczas zajęć na uczelni kilka lat temu. – Dla studentów jest to zawsze totalne zaskoczenie – mówi z uśmiechem na twarzy dr hab. Szafranek. – Pierwszy raz zagrałem przed Bożym Narodzeniem. Potem rozpocząłem tradycję grania na pierwszych ćwiczeniach lub wykładach, które prowadzę w danym semestrze – wyjaśnia.
Bywają również inne okazje do gry na harmonijce, także te wyjątkowo podniosłe. – Dzień przed 100. rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości, na moim wykładzie, studenci drugiego roku Gospodarki Przestrzennej odśpiewali hymn narodowy z moim akompaniamentem – opowiada. – To ważne by nie tylko uczyć, ale również zaszczepiać w studentach patriotyzm – dodaje.
Politechniczny muzyk jest samoukiem. Jak sam mówi, gra ze słuchu, nie z nut. Jeżeli melodia wpadnie mu w ucho, zaczyna ją grać, tak jak ją zapamiętał. Choć nie uczęszczał do szkoły muzycznej, zdał najtrudniejszy egzamin – przed studentami.
– Ostatnio zagrałem na harmonijce przed egzaminem. Na koniec, przy oddawaniu prac, podeszła do mnie studentka i powiedziała: „Uczęszczam do szkoły muzycznej i muszę panu powiedzieć, że zrobił pan duże postępy.” Czyli ja też zdałam egzamin – zaśmiał się doktor.
***
Chętnych do posłuchania gry na harmonijce w wykonaniu dr. hab. Antoniego Szafranka, zapraszamy na krajowe konferencje Polskiego Towarzystwa Gleboznawczego oraz spotkania przedświąteczne na Wydziale Geodezji i Kartografii PW.